środa, 16 września 2015

U bliźniaków w gościach.

A to już wspomnienia...
 Kilka fotek z sierpniowego wyjazdu do naszych bliźniaków, do miasta Robin Hooda rzecz jasna :)













Droga ciociu raz jeszcze dziękujemy Ci za miło spędzony czas i ściskamy Ciebie i Twoich trzech chłopaków z całych sił, Buziaki dla Fi D :)
Stęskniona Laurcia !

sobota, 12 września 2015

Za dużo się działo by o wszystkim napisać...

Oj tak, od ostatniego posta, gdzie i tak wrzuciłam tylko foto, wydarzyło się naprawde sporo w naszym życiu. W skrócie co u Laurci! Troszke nam choruje łapiąc wirusy wieku dziecięcego, mamy za sobą dwa razy chorobę bostońską ( niegroźna wysypka na dłoniech i stópkach ) choć u nas pojawiła się też na tułowiu, nóżkach, buzi, zakończyła się tym, że Laurci zeszła całkowicie skóra z wewnętrznej strony dłoni. Mamy za sobą również " wirus dziecięcy letni " . Nie pytajcie co to takiego, bo któż to wie...? Poza tym jakieś gluty i kaszle w między czasie.
Laurcia ogólnie ma słabiutką odporność więc miałam mnóstwo obaw czy w ogóle wylecimy do Nottingham w gości do naszych bliźniaków ( z tego miejsca ciepło ich pozdrawiam ). Dzięki Bogu udało się :) Spędziliśmy tam aż całe 7 dni. Pozwiedzalismy, polataliśmy trochę po centrum i po sklepach także wypad całkiem udany. Lot również przeżyłam, a bałam się jak diabli, że napatoczą się jacyś dzihadziści !!! Laurcia w samolocie dosłownie w niebowzięta. W jedną i drugą stronę była przeszczęśliwa, zaczepiała pasażerów, buzia jej się nie zamykała, bo tyle miała nam do powiedzenia, były też chwile spokoju gdy gwiazda miała głowę w okienku i oglądała... chmury :)
 Rozpoczął się kolejny rok żłobkowy, doszły nowe dzieci, oby nie doszły nowe, zmutowane wirusy, swoją drogą niech juz ich szlag trafi. Gwiazdeczka chętnie chodzi do żłobka, dziś Pani powiedziała, że jest weteranką, bardzo dużo już rozumie, nauczyła się juz zasad panujących w żlobku ( a czy tam panują jakieś zasady ? :) ).
Rozgadała nam się ostatnio, pełnymi zdaniami jeszcze nie mówi, ale przynajmniej śmiechu jest co niemiara. Poza tym odkryła swoje hobby, mianowicie buty ! Już wiem, że będzie miała problem tak jak mama z butami, torebkami i ogólnie z garderobą. No cóż, w końcu to mała kobietka. Bajki nie interesują ją kompletnie, jeśli juz to jakiś muzyczny teledysk ( ulubiony od ponad roku : Kiesza " Hideaway " ) żeby móc sobie tgroszkę potańcować. Tańczy wszedzie jeśli najdzie ją tylko ochota, w supermarkecie czy też nawet do samych dźwięków cymbałków ( to tez po mamie raczej ). Śpiewać też zaczyna, a przy tym przesłodko marszczy brwi. Ogólnie jest radosnym dzieckiem wymagającym sporo uwagi, uwielbia gdy się z nią coś majsterkuje, wymieniała już z tatusiem uszczelke pod zlewem także jest już obeznana z kluczami, nie wspomne o tym, że ma za soba przygodę z miernikiem prądu i wie już, co należy zrobić żeby owy miernik najzwyczajniej w świecie zapipczał:) Ma mnóstwo pomysłów i zanim skończy realizować jeden, w jej małej główce pojawia się już kolejny, albo setka nawet ;) Mała kombinatorka.
 Nie udało nam się niestety tego lata odpieluchować naszej Gwiazdy, do następnego czekać nie zamierzam więc moze zimą się uda..? Czas leci tak szybko, że pora pomyslec już o prezencie urodzinowym, a na 2 gie urodzinki musi być cos fajnego, mądrego, edukacyjnego, wyjątkowego i niedrogiego :).
Macie jakis pomysł ?
 A teraz kilka zdjęć Gwiazdy z tegorocznych wakacji:

poniedziałek, 4 maja 2015

Ojjjj dzieje się !

Nasza mała istotka znalazła się tam, gdzie bardzo bałam się ją oddać ! Mianowicie od 8 kwietnia chodzi do żłobka. W zasadzie to innego wyjścia juz nie mieliśmy, musiałam wybrać : albo odchodzę z pracy i zajmuję się Laurcią oraz domem, albo posyłamy Laurcie do żłobka...
 I stało się, pierwsze dwa dni kiedy to Laura była posyłana tylko na 3 godz były super. Zafascynowana nowymi zabawkami, dziećmi, nie wiedziała nawet kiedy wychodzę. Po weekendzie natomiast, ten kolejny tydzień, przy wychodzeniu ze żłobka, gdy Laura darła się w niebogłosy, miałam już wyrzuty sumienia, że co ze mnie za matka i jak można zostawić płaczące dziecko z obcymi kobietami..?!!!! Zastanawiałam się już czy nie wypisać jej i nie zostawić w cholere tej pracy ! Biłam się z myślami co robić, mimo tego, że wiedziałam przecież, że ten płacz prędzej czy później nastapi, i że jest to przecież  normalna rekacja każdego dziecka. Potem też tłumaczyłam sobie, że te moje wyrzuty sumienia i strach o nią to również normalna reakcja każdej matki i chyba musimy to razem przetrwać ! Przede wszystkim myślałam sobie, że jak to będziemy miały  już za sobą, to chyba łatwiej będziemy znosić rozłąke w przedszkolu ...? :)
 I przetrwałyśmy :) Jej płacz nie trwał zbyt długo, bo tylko tydzień. Po tym kryzysie Laurcia jest znów zadowolona jak podczas tych pierwszych dwóch dni :) Dziś nawet nie dała zdjąć kurteczki i bucików, bo tak juz chciala na salę. A bałam sie czy płacz nie powróci po trzech dniach bez żlobka. W ubiegłym tyg gdy po nią przyszłam, pozwoliła sobie urządzić nawet dwie sceny  ze złości, że musi iść do domu kiedy właśnie tańczą sobie do piosenki " Idziemy do ZOO " :)
Jestem zadowolona, że Laura robi tyle fajnych plastycznych rzeczy, załozyłam jej juz nawet teczkę ze swoimi pracami, tańczy, spiewa, recytuje :D
Widzę już postępy w rozwoju mojej małej gwiazdy. Jest bardziej samosdzielna, sama je, sama chce się ubierać, sama nawet próbuje nałozyc sobie pieluszkę :P Podśpiewuje sobie pod nosem " na na na na " i oczywiście tańczy. Zdarza jej sie odkładać zabawki na miejsce, wiecej mówi, gestykuluje, no  iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii sama zasypia :) Coś pięknego :)
Są niestety także minusy, katar mamy już ponad dwa tyg oraz piszczy czego nigdy wcześniej nie robiła. Za każdym razem gdy chce coś wymusić, nie płacze jak kiedyś, ale piszczy ! Mam nadzieję, że szybko ją tego oduczę :)

Także drogie mamy ! Nie wahajcie się oddać swojego szkraba do żłobka ( pod warunkiem, że w pewnym sensie jest przez Was sprawdzony ). Wierzcie mi na słowo, że skoro ja przeżyłam ten okres adaptacyjny dziecka w żłobku, to chyba każda pozostała matka  - również przezyje.
Powodzenia !

piątek, 20 marca 2015

Ząąąbbbbkkkoooowanie. Kolejny etap.

Tyle się słyszy o ząbkowaniu ! Usłyszycie i ode mnie ;) Za pewne każda mama juz nie raz rzadszą kupę swej pociechy, wysypkę, stan podgorączkowy czy też katar zgoniła na to (nie)szczęsne, niekiedy bardzo długie ząbkowanie.. 
W naszym przypadku wyżej wymienione dolegliwości występowały niejednokrotnie przy wyżynaniu się zębolków. Jedynki jakoś poszły w miarę łagodnie, dwójki też bez większych problemów natomiast czwórki dają nam nieźle popalić. Laurcia ostatnio nie przesypia całych nocy, budzi się kilka razy z płaczem, w dodatku za dnia tez nie sypia calkiem dobrze ponieważ zęby dają ciągle o sobie znać. 
Obecnie mamy przesilenie i okres chorób,a  epidemia grypy w tym roku wystepowała chyba juz ze sto razy, co chwile słyszę, że jest epidemia grypy ! Nas tez choróbska niestety nie ominęły. Czy zgonić je na ząbkowanie ? 
    Większość mam za pewne wie, że podczas ząbkowania odporność maluszka jest nieco obniżona, u nas jest juz obnizona do tego stopnia, że dosłownie co chwile Laurcie coś " łapie ". W ubiegłym tyg wyleczyłysmy zapalenie spojowek, ale niestety wczoraj dopadło juz drugie oczko, nie wspomnę o lutowym zapaleniu oskrzeli i glucie wiszącym po pas, który pojawia sie i znika! Chciała bym bardzo żeby trójeczki wyszły latem, kiedy to Laurcia będzie mniej narażona na wirujacą teraz w powietrzu, niczym Maserak na parkiecie,  grypę! 
W internecie jest kilka porad jak pomóc dziecku przy ząbkowaniu, wymienione są także różne mazidła czy też krople mające przynosić ulgę maluszkowi, w naszym przypadku tej ulgi nie przynosi już nic, jakiś czas temu poleciła bym calgel, ale teraz polecam jednak pomasowac palcem dziąsła, dać szczoteczkę do zębów i uzbroić się w wielką, ale to wielką cierpliwość, nie zapominając o najważniejszym, a mianowicie pieszczotach, całusach i przytulaskach naszego maluszka ;)

Życzę powodzenia mamom, które cały etap ząbkwania mają przed sobą ! 

poniedziałek, 23 lutego 2015

Ostatnimi czasy....

Jakoś czasu nie za wiele na pisanie ostatnio, no i chyba tez nic aż tak szczególnego się nie wydarzyło, by na uwiecznienie zasłużyło :)
Mama wróciła do pracy i chwilę potem nasza gwiazda się rozchorowała, na szczęście i dzięki Bogu, jest już zdrowa i mamy pierwsze koty za płoty z antybiotykiem. ;)
Laurcia wybrała się też w odwiedziny do starszej koleżanki M ( z tego miejsca gorące pozdrowienia dla mamy M, przepraszamy za bałagan ) ;)
Na szczęście obyło się bez bicia, które ostatnio Laurce bardzo przypadło do gustu. Nie wiemy skąd i jakim cudem podłapała zwyczajne "liście ". Ja dostałam już niejednokrotnie, ale najbardziej obrywa się N.
Mam nadzieję, że z etapu bicia szybko wyrośnie bądź zrozumie moje tłumaczenia i przestanie to robic, bo nikt chyba nie najdł się tak wstydu jak ja, gdy będąc u lekarza, bodbiegła do chłopca zdzielic go domkiem z klocków....

...oto kilka fotek z ostatnich dni.